1. Czym dla Pana jest sztuka i jaki jest jej cel? Co pod żadnym pozorem, w Pana przekonaniu, nie może uchodzić za sztukę?
Sztuka jest dla mnie wyrażeniem wizji, emocji artysty. Obecność sztuki w życiu człowieka wzbogaca go wewnętrznie. Odbiór sztuki jest kwestią bardzo indywidualną i każdy przeżywa ją na swój sposób. Artysta powinien być wolny i tworzyć z pasją. Sztuka może szokować, ale nie powinna być „robiona” pod dyktando. Celem sztuki jest wywołanie jakiś emocji u odbiorcy, refleksji, nakłonienia do spojrzenia na coś z innej perspektywy. Sztuka nie ma ograniczeń, ponieważ nie jest łatwa do zdefiniowania, dlatego zależnie od czasów, obszaru zamieszkania, kultury, trendów wszystko może być sztuką. Z napisów na murach przez whole train`y po murale i prace artystów street art`owych w galeriach sztuki – kto wie, czy nie powstanie kiedyś kierunek studiów zajmujący się memami?
Nie ma dni, żebym nie miał styczności ze sztuką – uwielbiam ją przeżywać. Moja pasją jest muzyka i przez szacunek do tego, co już znam i otwartość na to, co nowe i nieznane odkrywanie muzyki to jak wyprawa w nieznane – nigdy nie wiesz, czym się zachwycisz, co cię zaskoczy, a które dźwięki będą kojarzyły się tobie z ważnymi momentami życia.
2. Jak będzie wyglądać praca nauczyciela za 50 lat? Czy nauczyciele wciąż będą uczyć czy może roboty/sztuczna inteligencja staną się rzeczywistością?
Paradoksalnie zdalne nauczanie mimo wszechobecnej krytyki przyniosło parę pozytywów. Nauczyliśmy się i nadal się uczymy wykorzystywać nowe technologie w kreatywny i efektywny sposób. Przewiduję, że za 50 lat dalej potrzebni będą nauczyciele z powołania (mam nadzieję, że będą też bardziej szanowani i wynagradzani), którzy wykorzystają nowoczesną technologię do skutecznego i innowacyjnego nauczania. 50 lat temu nie było ani komputerów ani dzienników elektronicznych w szkołach. Może w 2070r. każdy nauczyciel będzie miał asystenta AI, który zajmie się biurokracją, a nauczycielowi zostanie przekazywanie wiedzy. Możemy spodziewać się nowych rozwiązań zamiast tradycyjnych tablic, wirtualne tablice i pulpity dotykowe zamiast tradycyjnych zeszytów i książek. A może to czysty futuryzm i za 50 lat dalej będzie Librus i przeładowane podstawy programowe, a uczniowie będą uczyć się regułek na pamięć, wszakże „Słowacki wielki poetą był!”
3. Jakie wydarzenie/osoba/książka/film najbardziej ukształtowało Pana spojrzenie na świat?
Nie potrafię wymienić tytułów filmów, książek, które ukształtowały moje spojrzenie na świat wiele z nich to elementy układanki jaką jest moja historia i moja osoba. Jest jednak kilka etapów mojego życia i jedno wydarzenie, z którymi kojarzę kilka albumów muzycznych, które znacznie poszerzyły moje horyzonty i dokonały ewolucji mnie jako odbiorcy sztuki dźwiękowej. Wszystkie etapy mojego życia wiązały się z różnymi gatunkami muzycznymi od rocka przez punk`rocka, rap po jazz i muzykę elektroniczną (od ambientu i eksperymentów elektro-akustycznych przez drum and bass po wszelkie oblicza techno).
Pierwszą przełomową płytą jest Pink Floyd – Wish you were here. Pamiętam kasetę nagraną z PR3 przez mojego Tatę, na której oprócz utworów znajdowały się nieśmiertelne tłumaczenia tekstów i komentarze Piotra Kaczkowskiego. Miałem wtedy 5,6 lat i odnalazłem swoje pierwsze hobby – słuchanie LPR3 i zapisywanie notowań:)
W liceum miałem rytuał słuchania w sobotnią noc audycji Technikum Mechanizacji Muzyki w RMF RaveFM i z tego czasu został mi album, który uświadomił mi, że dwa instrumenty (perkusja i bas) potrafią stworzyć bogatą i niekonwencjonalną strukturę: Photek – Modus Operandi.
Pierwsze przeżycie koncertu jazzowego podczas XXVI Pomorskiej Jesieni Jazzowej w 1997r. w teatrze im J.Osterwy (koncert Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza) – to wtedy przekonałem się, że jazz jest nie tylko piękną muzyką, ale i łatwą dla mnie w odbiorze. Eksplorując ten gatunek odkryłem, że jest jedna płyta, której nigdy nie słyszałem, a miałem wrażenie, jakbym znał ją całe życie. Była to płyta Miles`a Davis`a „Kind Of Blue”. 55 minut spotkania na szczycie geniuszy jazzu.
Kolejną płytą, która mnie otworzyła na zupełnie abstrakcyjną i „wykręconą” muzykę była płyta Mouse On Mars – Autoditacker. To był czas mojego pobytu w Wiedniu na stypendium Erasmus. Ta muzyka jest jak obrazy Friedensreicha Hundertwassera: trochę dziecinne, niesamowicie kolorowe i nieprzewidywalne.
Do tych płyt dołączyłbym Biosphere – Substrata (cudownie zimowy ambient spod koła podbiegunowego) oraz inspirujące przemyślenia Adama Zielińskiego znanego bardziej jako Łona:)
Kamil Maciejewski
Autorka wywiadu: Kasia Stępień – Puszkinowe Centrum Prasowe
Autor zdjęcia: prof. Piotr Wiśniewski
Publikacja: Puszkinowe Centrum Prasowe